OPOWIADANIA • Re: Swen
Odpoczynek w Matiate był dokładnie tym, czego potrzebowałem, choć przyznam, że początkowo czułem się tu jak obcy. Przez pierwsze dni po prostu regenerowałem siły. Gorąca woda, która zmyła ze mnie krew i brud, była jak balsam. Spałem w prawdziwym łóżku, w ciszy przerywanej jedynie cichym szumem wiatraków wentylacyjnych. Przez chwilę zapomniałem o zniszczonym świecie na powierzchni.
Czas spędzałem głównie z Bahar. Pomagałem jej w drobnych pracach, naprawiłem kilka urządzeń, które nie wiadomo jakim cudem jeszcze działały. Widziałem, jak coraz bardziej odpręża się w moim towarzystwie. Nie była już tą wycofaną, twardą handlarką z bagien. Czasem, gdy śmiała się z jakiegoś mojego niezgrabnego żartu, miałem wrażenie, że i ona zaczynała o czymś zapominać. Może o bólu, może o stracie. Cokolwiek to było, widok jej uśmiechu był przyjemny.
Ale to nie była tylko nasza chwila. Zaczęliśmy wsiąkać w społeczność podziemnego miasta. Ludzie tutaj żyli spokojnie, choć nie brakowało im trosk. Pomagałem, gdzie mogłem, a moja wiedza o starych technologiach szybko się przydała. Jakiś staruszek z niedowierzaniem patrzył, jak przywracam do życia czajnik elektryczny, ale najbardziej zapamiętałem spotkanie z małą dziewczynką, którą poznałem w warsztacie. Była drobna, z rozczochranymi włosami i oczami błyszczącymi z ciekawości. Trzymała na rękach stworzenie, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak zmutowany szczur. Gdy podeszła bliżej, zobaczyłem, że to coś przypominało przerośniętą świnkę morską – z wielkimi łapami i absurdalnie puszystym ciałem.
„To mój Puszek!” oznajmiła z dumą, wyciągając gryzonia w moją stronę. Patrzył na mnie jakby z wyrzutem, mlaskając wielkimi zębami.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Dawno nie widziałem czegoś tak pociesznego, choć prawdziwe świnki morskie znałem tylko z dawnych czasów. Wybuch sprawił, że ludzie ratowali to, co wydawało im się najważniejsze, a takie drobiazgi jak małe futrzaki odeszły w zapomnienie. Ale Puszek był tu, i to wystarczało, by dziewczynka czuła się szczęśliwa.
Te dni w Matiate były miłe. Nawet beztroskie. Ale w głębi ducha wiedziałem, że to tylko chwilowa przystań. Mój umysł wracał wciąż do Barda. Jego głos, który odbijał się w mojej głowie niczym echo. Kim on był? Jakim cudem pieśń potrafiła powstrzymać Arachne?
Raz Bahar przyłapała mnie, jak wpatrywałem się w ścianę i błądziłem myślami. „O czym myślisz?” zapytała.
Nie odpowiedziałem od razu, ale potem przyznałem „O nim. O Bardzie. Czuję, że nie była to nasza ostatnia rozmowa”.
Bahar wyglądała na zamyśloną, jakby coś rozważała. W końcu powiedziała „Jeśli chcesz znaleźć odpowiedzi, powinniśmy ruszyć do Schinias. To mój rodzinny bunkier. I jedyne miejsce, gdzie na pewno był Bard”.
Jej słowa wwierciły mi się w głowę. Wiedziałem, że miałem rację – moje miejsce nie było tutaj, choć miasto kusiło spokojem. Tym razem czekała mnie podróż na południowy zachód, do bunkra Skrybów w Schinias.
Statystyki: autor: BIG POTATO — 15 gru 2024, 19:19
---
https://bigpotato.online/viewtopic.php?p=8&utm_source=dlvr.it&utm_medium=blogger&utm_campaign=grzegorz%20w%20sieci%21#p8
Czas spędzałem głównie z Bahar. Pomagałem jej w drobnych pracach, naprawiłem kilka urządzeń, które nie wiadomo jakim cudem jeszcze działały. Widziałem, jak coraz bardziej odpręża się w moim towarzystwie. Nie była już tą wycofaną, twardą handlarką z bagien. Czasem, gdy śmiała się z jakiegoś mojego niezgrabnego żartu, miałem wrażenie, że i ona zaczynała o czymś zapominać. Może o bólu, może o stracie. Cokolwiek to było, widok jej uśmiechu był przyjemny.
Ale to nie była tylko nasza chwila. Zaczęliśmy wsiąkać w społeczność podziemnego miasta. Ludzie tutaj żyli spokojnie, choć nie brakowało im trosk. Pomagałem, gdzie mogłem, a moja wiedza o starych technologiach szybko się przydała. Jakiś staruszek z niedowierzaniem patrzył, jak przywracam do życia czajnik elektryczny, ale najbardziej zapamiętałem spotkanie z małą dziewczynką, którą poznałem w warsztacie. Była drobna, z rozczochranymi włosami i oczami błyszczącymi z ciekawości. Trzymała na rękach stworzenie, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak zmutowany szczur. Gdy podeszła bliżej, zobaczyłem, że to coś przypominało przerośniętą świnkę morską – z wielkimi łapami i absurdalnie puszystym ciałem.
„To mój Puszek!” oznajmiła z dumą, wyciągając gryzonia w moją stronę. Patrzył na mnie jakby z wyrzutem, mlaskając wielkimi zębami.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Dawno nie widziałem czegoś tak pociesznego, choć prawdziwe świnki morskie znałem tylko z dawnych czasów. Wybuch sprawił, że ludzie ratowali to, co wydawało im się najważniejsze, a takie drobiazgi jak małe futrzaki odeszły w zapomnienie. Ale Puszek był tu, i to wystarczało, by dziewczynka czuła się szczęśliwa.
Te dni w Matiate były miłe. Nawet beztroskie. Ale w głębi ducha wiedziałem, że to tylko chwilowa przystań. Mój umysł wracał wciąż do Barda. Jego głos, który odbijał się w mojej głowie niczym echo. Kim on był? Jakim cudem pieśń potrafiła powstrzymać Arachne?
Raz Bahar przyłapała mnie, jak wpatrywałem się w ścianę i błądziłem myślami. „O czym myślisz?” zapytała.
Nie odpowiedziałem od razu, ale potem przyznałem „O nim. O Bardzie. Czuję, że nie była to nasza ostatnia rozmowa”.
Bahar wyglądała na zamyśloną, jakby coś rozważała. W końcu powiedziała „Jeśli chcesz znaleźć odpowiedzi, powinniśmy ruszyć do Schinias. To mój rodzinny bunkier. I jedyne miejsce, gdzie na pewno był Bard”.
Jej słowa wwierciły mi się w głowę. Wiedziałem, że miałem rację – moje miejsce nie było tutaj, choć miasto kusiło spokojem. Tym razem czekała mnie podróż na południowy zachód, do bunkra Skrybów w Schinias.
Statystyki: autor: BIG POTATO — 15 gru 2024, 19:19
---
https://bigpotato.online/viewtopic.php?p=8&utm_source=dlvr.it&utm_medium=blogger&utm_campaign=grzegorz%20w%20sieci%21#p8