OPOWIADANIA • Re: Swen
Po formalnościach, które bardziej przypominały przesłuchanie niż powitanie, Wielki Otoman skinął na swoich ludzi. Jeden z nich popchnął mnie w plecy, niezbyt mocno, ale wystarczająco, żebym zrozumiał, że nie mamy wyboru. W milczeniu ruszyliśmy za naszym gospodarzem do jego namiotu – ciemnego, dusznego wnętrza, gdzie powietrze było ciężkie od dymu i skórzanego smrodu. Przy prymitywnym stole stały pniaki służące za taborety.
Bahar i ja wymieniliśmy szybkie spojrzenia. Nie wiedziałem, czy bardziej martwić się tym, że Otoman wydawał się autentycznie wściekły, czy tym, że Bahar po raz pierwszy wyglądała na niepewną. Jej zwykła hardość i odwaga ustąpiły miejsca ostrożności. Dobrze. Znaczyło to, że rozumiała powagę sytuacji.
„Przybywamy z daleka, z miejsca, którego prawdopodobnie nie znasz” powiedziałem, siadając ostrożnie na pniaku. Czułem, że Otoman analizuje każdy mój ruch.
„Dwa dni drogi na północ mieszkali ludzie równie lub nawet bardziej niebezpieczni niż wszelkie znane wam bestie” powiedział, jakby nie usłyszał mojej odpowiedzi. Zrobił dłuższą pauzę, a jego wzrok był tak intensywny, że niemal czułem go na skórze. „Mieszkali. Teraz wszyscy nie żyją! Kilka dni później pojawiacie się WY, więc zapytam po raz ostatni. Kim jesteście i co robicie na moich ziemiach?”
Szturchnąłem Bahar łokciem pod stołem, dając jej znak, żeby nie odpowiadała pochopnie.
„Myślę właśnie o nożu, który mi zabraliście” powiedziałem spokojnie, ignorując pulsowanie w skroniach. „Może lada chwila utkwić w moich plecach, więc dlaczego miałbym kłamać? Twoja podejrzliwość jest w pełni usprawiedliwiona, ale my naprawdę idziemy do bunkra Schinias!”
Otoman milczał. Jego spojrzenie było skupione, ale coś w jego postawie się zmieniło. W namiocie panowała napięta cisza. Pękające w ogniu drewno było jedynym dźwiękiem.
„Bunkier” w końcu wysyczał. Jego dłonie zacisnęły się na drewnianym stole. „To miejsce przeklęte. Nic dobrego nigdy stamtąd nie przyszło”.
Bahar wreszcie się odezwała. „Wielki Otomanie, nie szukamy kłopotów. Szukamy odpowiedzi” Jej głos był spokojny, niemal łagodny. Wiedziała, jak mówić do ludzi, których nie można było zastraszyć ani przekupić.
Otoman uśmiechnął się krzywo. „Odpowiedzi. Wszyscy ich szukają, a potem kończą w piasku”. Wyszedł z namiotu, dając nam znak, byśmy poszli za nim. Na zewnątrz czekała grupa jego ludzi, obserwujących nas jak sępy.
„Ruszamy za godzinę” oznajmił. „Zobaczymy, czy jesteście tymi, za których się podajecie”.
Bahar spojrzała na mnie z ukosa. „Nie brzmi to najlepiej”.
„Bo nie jest najlepiej” odparłem. „Ale wciąż żyjemy. To już coś”.
Godzinę później jechaliśmy na znanym już wozie, otoczeni przez uzbrojonych ludzi Wielkiego Otomana.
Statystyki: autor: BIG POTATO — 03 lut 2025, 21:28
---
https://bigpotato.online/viewtopic.php?p=9&utm_source=dlvr.it&utm_medium=blogger&utm_campaign=grzegorz%20w%20sieci%21#p9
Bahar i ja wymieniliśmy szybkie spojrzenia. Nie wiedziałem, czy bardziej martwić się tym, że Otoman wydawał się autentycznie wściekły, czy tym, że Bahar po raz pierwszy wyglądała na niepewną. Jej zwykła hardość i odwaga ustąpiły miejsca ostrożności. Dobrze. Znaczyło to, że rozumiała powagę sytuacji.
„Przybywamy z daleka, z miejsca, którego prawdopodobnie nie znasz” powiedziałem, siadając ostrożnie na pniaku. Czułem, że Otoman analizuje każdy mój ruch.
„Dwa dni drogi na północ mieszkali ludzie równie lub nawet bardziej niebezpieczni niż wszelkie znane wam bestie” powiedział, jakby nie usłyszał mojej odpowiedzi. Zrobił dłuższą pauzę, a jego wzrok był tak intensywny, że niemal czułem go na skórze. „Mieszkali. Teraz wszyscy nie żyją! Kilka dni później pojawiacie się WY, więc zapytam po raz ostatni. Kim jesteście i co robicie na moich ziemiach?”
Szturchnąłem Bahar łokciem pod stołem, dając jej znak, żeby nie odpowiadała pochopnie.
„Myślę właśnie o nożu, który mi zabraliście” powiedziałem spokojnie, ignorując pulsowanie w skroniach. „Może lada chwila utkwić w moich plecach, więc dlaczego miałbym kłamać? Twoja podejrzliwość jest w pełni usprawiedliwiona, ale my naprawdę idziemy do bunkra Schinias!”
Otoman milczał. Jego spojrzenie było skupione, ale coś w jego postawie się zmieniło. W namiocie panowała napięta cisza. Pękające w ogniu drewno było jedynym dźwiękiem.
„Bunkier” w końcu wysyczał. Jego dłonie zacisnęły się na drewnianym stole. „To miejsce przeklęte. Nic dobrego nigdy stamtąd nie przyszło”.
Bahar wreszcie się odezwała. „Wielki Otomanie, nie szukamy kłopotów. Szukamy odpowiedzi” Jej głos był spokojny, niemal łagodny. Wiedziała, jak mówić do ludzi, których nie można było zastraszyć ani przekupić.
Otoman uśmiechnął się krzywo. „Odpowiedzi. Wszyscy ich szukają, a potem kończą w piasku”. Wyszedł z namiotu, dając nam znak, byśmy poszli za nim. Na zewnątrz czekała grupa jego ludzi, obserwujących nas jak sępy.
„Ruszamy za godzinę” oznajmił. „Zobaczymy, czy jesteście tymi, za których się podajecie”.
Bahar spojrzała na mnie z ukosa. „Nie brzmi to najlepiej”.
„Bo nie jest najlepiej” odparłem. „Ale wciąż żyjemy. To już coś”.
Godzinę później jechaliśmy na znanym już wozie, otoczeni przez uzbrojonych ludzi Wielkiego Otomana.
Statystyki: autor: BIG POTATO — 03 lut 2025, 21:28
---
https://bigpotato.online/viewtopic.php?p=9&utm_source=dlvr.it&utm_medium=blogger&utm_campaign=grzegorz%20w%20sieci%21#p9